Design designem, ale chciałbym zacząć rozmowę od trochę innej strony. Mówi się o Pani – architekt w obcasach. Mnie jako mężczyznę, i myślę, że to dosyć popularne dla przedstawicieli mojego gatunku, fascynują szpilki. Próbując połączyć kobiecość z Pani zawodem, czy lustrowała Pani kiedykolwiek szpilki przez pryzmat designu, a nawet „architektury”?
Zdecydowanie tak. Szpilki wymagają niezwykle przemyślanej konstrukcji. Nie dość, że podpierają ciało to budują również ducha. Odpowiednie szpilki są w stanie zapewnić niezbędną, zwłaszcza w zawodzie architekta pewność siebie, a jednocześnie przywołać uśmiech na twarzy każdej kobiety.
Powiedziała Pani kiedyś, że „W świecie związanym z projektowaniem, bycie innym to korzystna cecha”. Na czym powinna polegać inność?
Najważniejsza jest wyjątkowość spojrzenia na daną przestrzeń – gwarantuje to oryginalność i nietuzinkowość projektu. Dochodzi się do tego poprzez szereg zebranych przez lata własnych doświadczeń, które na pewno muszą być niespotykane, szczególne i indywidualne.
Od inności do normalności. Powróćmy na chwilę na nasze, polskie podwórko. Jest Pani rodowitą poznanianką, natomiast współtworzy Pani wizerunki największych, światowych miast, Londynu, Nowego Jorku, Monte Carlo. Jak na ich tle wypada architektura Poznania?
Bardzo cieszy mnie fakt, że w rodzinnym Poznaniu jest rynek na świadczenie moich usług. Jest wiele osób, które doceniają design i architekturę z najwyższej półki, dzięki czemu mogę jako architekt, projektant wnętrz nadal rozwijać skrzydła i realizować luksusowe projekty.
Jak na tle architektonicznej mapy świata wygląda Polska?
Niestety, nie ma co się oszukiwać. Zagraniczne rynki nadal mają zdecydowanie większy potencjał do intensywnego rozwoju w tym obszarze, ze względu na ogromne nasycenie zamożnymi osobami. Jednak oczywiście, zauważalny jest w Polsce postęp do świadczenia tego rodzaju usług.
Mając wpływ na architekturę Warszawy, współpracowała Pani z jednym z najwybitniejszych obecnie architektów światowej sławy Danielem Libeskindem? Na czym skupiała się Pani przy tworzeniu Złotej 44 w Warszawie?
Tworząc projekty koncepcyjne wnętrz apartamentów w luksusowym wieżowcu Złota 44 i konsultując je ze studiem Daniela Libeskinda miałam możliwość przedstawienia swojej wizji luksusu, której nauczyłam się w Nowym Yorku, Londynie, Moskwie bądź Monako.
Projektuje Pani wnętrza na całym świecie. Prywatne, komercyjne. Czego w porównaniu do zagranicznych, brakuje polskim inwestorom, inwestycjom, wnętrzom?
Jedną z najtrudniejszych kwestii podczas tworzenia topowych, luksusowych projektów jest zbudowanie sobie zespołu specjalistów, którzy będą dokładnie rozumieć wszystkie potrzeby związane z powstaniem wnętrz bądź budynku tej klasy. Ubolewam nad tym, że niestety na rodzimym rynku nie ma tylu wyspecjalizowanych firm, które są w stanie zrozumieć i sprostać wysokim wymaganiom high – endowych projektów.
W jednym z wywiadów, podkreśliła Pani, że „większość ze specjalnych ekskluzywnych „zachcianek” jest w luksusowym świecie uznawane za standard”. Czym charakteryzuje się taki standard? Czy w Polsce widać zachcianki, które mogłaby określić Pani mianem luksusu?
Standardowe, luksusowe wykończenia to przede wszystkim perfekcyjnie rozwiązane detale i szlachetne materiały mi.in. kamień Noir Saint Laurent, skóra płaszczki, szkło bronze glass, tafle szkła z zatopioną nitką, domowe spa z basenem flotacyjnym bądź zabudowane w kamieniu lodówki na kosmetyki w łazienkach. Wszystko, o czym wspomniałam powyżej w pewnym momencie staje się standardem, wręcz niczym nadzwyczajnym. Na polskim rynku oczywiście można spotkać wielbicieli tego typu wykończenia, jednak nie jest to jeszcze aż tak częste.
Wiadomo, że przy Pani pracy, często obowiązuje klauzula tajemnicy, ale może namówię Panią na małe zwierzenia, tym bardziej, że my – Polacy, bardzo lubimy rozmawiać, słuchać, czytać o luksusie. Jaka była największa kwota od inwestora, klienta, którą miała Pani możliwość wykorzystać podczas swojej projektowej kariery? Jaki jest najbardziej ekskluzywny, najdroższy, najbardziej luksusowy obiekt Pani autorstwa?
Nie jest tajemnicą, że prestiżowe projekty wiążą się ze sporym zaangażowaniem finansowym. Dlatego najczęściej moimi klientami są ludzie zamożni – prywatni biznesmeni, czy osoby z show biznesu, które wręcz oczekują, że przedstawię im swój twórczy potencjał. Podczas takiego procesu, na początku inwestorzy starają się nie narzucać ograniczeń finansowych, jednak czasami pojawiają się sytuacje kiedy musimy wspólnie wypracować satysfakcjonujący kompromis. Jednym z najdroższych pomysłów jakie miałam, został zrealizowany w Stanach Zjednoczonych nad oceanem. Jego koszt przekraczał znacznie kwotę kilku milionów dolarów.
Jaki obiekt na świecie (nie Pani autorstwa) budzi w Pani największy podziw? Z zewnątrz i wewnątrz?
Jeśli chodzi o aspekt zewnętrzy to zachwyca mnie architektura piramid w Egipcie czy Meksyku. Z tych bardziej nowoczesnych, to na pewno Chrysler Building – jeden z głównych symboli architektury Nowego Yorku. Z kolei, kiedy mówimy o wnętrza to najbardziej podobają mi się zrobione ze smakiem i bardzo eleganckie przestrzenie w hotelu Bulgari czy Armani, a także w luksusowym apartamentowcu One Hyde Park zlokalizowanym w centrum Londynu.
W wywiadach z Panią często przewija się słowo fanaberia. Słownikowo, ma ono wydźwięk delikatnie negatywny, w pewien sposób pompatyczny. W Pani wypowiedziach natomiast, fanaberia urasta do roli tropienia, poszukiwań, metamorfozy, ewolucji, rozwoju...mógłbym tak długo :) Czy fanaberia, zawsze równa się luksus?
Fanaberia ma bardzo duży urok, jest lekka, zapewnia oryginalność i wyjątkowość. Dlatego jest tak konieczna w pracy nad nietuzinkowymi i indywidualnymi projektami. Dodatkowo, zrozumienie tego balansu między statecznością architektury, a fanaberią pozwala twórcy na zaprojektowanie ciekawych i jednocześnie ekskluzywnych przestrzeni, co jest bez wątpienia niezbędne w istnieniu, zwłaszcza w branży dóbr luksusowych.
Czy projektowanie to wizja spójnej całości, czy raczej gra charakterystycznymi detalami? Pytam, dlatego, że jest Pani jurorem konkursu marki Zehnder – Projektujesz, Zyskujesz.
Projektowanie to żonglerka wspomagana powyżej wspomnianymi elementami, ale przede wszystkim to wyczucie energii miejsca i oczekiwań właściciela. Trzeba to wszystko najpierw zrozumieć i połączyć w całość tak aby zachować spójność i przekazać swój indywidualny rys. Jest to z pewnością proces, który w każdym projekcie wygląda inaczej i jest bardzo intymny.
Czy np. za pomocą takiego grzejnika, można nacechować stylistycznie wnętrze?
Za pomocą każdego elementu jesteśmy w stanie zarówno kompletnie zniszczyć pomysł na projekt, bądź stworzyć coś bardzo intrygującego. Grzejnik ma swoją formę i funkcję, która jest z góry określona. Dzięki szerokiemu wachlarzowi form projektanci obecnie mają większą możliwość w doborze odpowiedniego elementu i kreowania przestrzeni jak najbliższych ich pierwotnym myślom.
Jak zachęciłaby Pani młodych projektantów wnętrz, studentów do wzięcia udziału w takim konkursie?
Istnieje bardzo wiele miejsc do prezentowania swoich oryginalnych pomysłów – jednym z nich jest fantastyczny konkurs marki Zehnder. Kluczowe jest, aby wierzyć w swoją ekscytację podczas procesu projektowania, która w moim odczuciu może tylko zapewnić niesamowity i niepowtarzalny projekt, a przecież o takie nam chodzi. Ważne jest też, aby dobry pomysł przedstawić w topowej jakości wizualizacji czy prezentacji. Mam nadzieję, że będę miała mnóstwo dylematów podczas oceniania nadesłanych prac konkursowych i wybrania tych najlepszych!
Dziękuję za rozmowę.
4 Design Days 2020: ikony designu, najwięksi architekci, projektanci, producenci, deweloperzy o inspiracjach i trendach w architekturze i designie. Już 6-9 lutego 2020 r. w Spodku i Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach.
Zarejestruj się!